105/2013: Port lotniczy Dubaj - Dubaj (Zjednoczone Emiraty Arabskie, emirat Dubaj) - Lotnisko Chopina - Warszawa (woj. mazowieckie, pow. Warszawa, gm. Warszawa)
Po
wejściu na pokład samolotu i znalezieniu swojego miejsca,
rozsiadłam się wygodnie pomiędzy Francuzem i panem z krajów
azjatyckich. Obok mnie miejsce wolne, więc czekamy na sąsiada.
Przychodzi pan, Afrykańczyk. I zaczyna ze mną rozmowę. Jak się
okazało w trakcie jej trwania, że wie, gdzie jest Kiabakari, a
pochodzi z Musomy i ks. Wojciech był jego proboszczem w latach
dwutysięcznych. Więc lot upłynął nam na czytaniu, spaniu i od
czasu do czasu miłej pogawędce (leciał potem do
Madrytu). Przylecieliśmy przed czasem. Kolejka do odprawy tranzytowej... Na nasze szczęście otworzyli dwie kolejne bramki i znowu przeszłam jako trzecia. A że znałam już rozkład lotniska, no to szybciutko na moje poprzednie miejsce.



Wyjmuję zadowolona mojego notka, próbuję się zalogować
i nic. Podchodzi do mnie chłopak z pytaniem, czy mam internet, bo on
walczy od 3 godzin. Stwierdziliśmy, że pewnie coś robią z siecią.
Nie pozostało mi nic innego jak sprawdzić skąd mam odlot (C16),
potem wziąć książkę, a w międzyczasie troszeczkę się
zdrzemnąć.
Oczywiście
wiedziałam, że muszę się udać po kartę pokładową (przy
poprzednich lotach dostałam od razu
na
oba samoloty). I jakież moje zdziwienie, kiedy na karcie bramka A10.
Więc szybciutko do windy i zjeżdżamy na dół, potem w tramwaj i
wysiadam na terminalu A. Bramka znaleziona i czekam.

Zauważyłam,
że na wyświetlaczu pojawił się Bejrut. Podeszłam do panów,
pytając o Warszawę. A panowie, że Warszawa jest kolejnym lotem.
Więc wracam na swoje miejsce i czekam.
I
nagle słyszę, że lot do Warszawy zmieniono na bramkę A14. Jest
6.35, boarding od 6.45. Udało się! I kolejne moje zdziwienie.
Patrzę na kartę mam miejsce 7K. Wchodząc mijam to miejsce, bo
przecież ono w buisness classie. Niemożliwe, bo ja mam bilet
economy. Ale dalej nie ma takiego nru. Podchodzę do stewardessy,
pokazuję jej bilet i tłumaczę, o co mi chodzi. A pani z uśmiechem
informuje mnie, że nie zaszła żadna pomyłka i mam zmienioną
klasę. Nie wiem, o co chodzi. Ale przydał się regulowany fotel i
podnóżki...
Warszawa
przywitała nas pochmurnie, ale nie ma śniegu. Mój sąsiad (Arab)
stwierdził: no snow!!!
I
znowu szybka odprawa i czekanie na odbiór bagażu. I to prawie jak
czekając na wizę w Tz. "Tylko" 45 minut czekałam na
swoją walizkę... Wreszcie wychodzę i kogo widzę? Moją Mamę z
bukieciekim i łzami w oczach. Przywitanie i jedziemy na
dworzec.
Jeszcze
nie mamy biletów... Mama biegnie do kas, ja z walizą już na peron.
Po kilku minutach przychodzi, że takie kolejki, że nie ma szans.
Proszę Ją o pilnowanie bagażu i biegnę do kas - z boku dworca. I
jakie moje zdziwienie. Stoi jedna pani, już płacą za bilet. Po 5
minutach jestem z powrotem machając nimi.
I
tak doleciałam - dojechałam szczęśliwie do domu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będziemy wdzięczni za Twój komentarz. Pamiętaj, że każdą myśl możesz wyrazić w sposób kulturalny, jeśli tylko tego zechcesz.