I
znowu pobudka o 5. Litości!!! Po godzinie 6 trzeba było się
odprawić na samolot, wylatujący o 8. Również Fastjet. Dzisiaj
było nawet widać Kilimanjaro. A potem to już same przygody: z
niemożnością otwarcia drzwi - jak w samolocie taki i w busiku
dojeżdżającym na lotnisko. Na szczęście skończyło się dobrze.
I teraz czekam na kolejny check in. Tym razem do Dubaju. Kolejne 5
godzin!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będziemy wdzięczni za Twój komentarz. Pamiętaj, że każdą myśl możesz wyrazić w sposób kulturalny, jeśli tylko tego zechcesz.