30 listopada 2013

105/2013: Port lotniczy Dubaj - Dubaj (Zjednoczone Emiraty Arabskie, emirat Dubaj) - Lotnisko Chopina - Warszawa (woj. mazowieckie, pow. Warszawa, gm. Warszawa)

Po wejściu na pokład samolotu i znalezieniu swojego miejsca, rozsiadłam się wygodnie pomiędzy Francuzem i panem z krajów azjatyckich. Obok mnie miejsce wolne, więc czekamy na sąsiada. Przychodzi pan, Afrykańczyk. I zaczyna ze mną rozmowę. Jak się okazało w trakcie jej trwania, że wie, gdzie jest Kiabakari, a pochodzi z Musomy i ks. Wojciech był jego proboszczem w latach dwutysięcznych. Więc lot upłynął nam na czytaniu, spaniu i od czasu do czasu miłej pogawędce (leciał potem do Madrytu). Przylecieliśmy przed czasem. Kolejka do odprawy tranzytowej... Na nasze szczęście otworzyli dwie kolejne bramki i znowu przeszłam jako trzecia. A że znałam już rozkład lotniska, no to szybciutko na moje poprzednie miejsce. 
Wyjmuję zadowolona mojego notka, próbuję się zalogować i nic. Podchodzi do mnie chłopak z pytaniem, czy mam internet, bo on walczy od 3 godzin. Stwierdziliśmy, że pewnie coś robią z siecią. Nie pozostało mi nic innego jak sprawdzić skąd mam odlot (C16), potem  wziąć książkę, a w międzyczasie troszeczkę się zdrzemnąć.
Oczywiście wiedziałam, że muszę się udać po kartę pokładową (przy poprzednich lotach dostałam od razu na oba samoloty). I jakież moje zdziwienie, kiedy na karcie bramka A10. Więc szybciutko do windy i zjeżdżamy na dół, potem w tramwaj i wysiadam na terminalu A. Bramka znaleziona i czekam.
Zauważyłam, że na wyświetlaczu pojawił się Bejrut. Podeszłam do panów, pytając o Warszawę. A panowie, że Warszawa jest kolejnym lotem. Więc wracam na swoje miejsce i czekam.
I nagle słyszę, że lot do Warszawy zmieniono na bramkę A14. Jest 6.35, boarding od 6.45. Udało się! I kolejne moje zdziwienie. Patrzę na kartę mam miejsce 7K. Wchodząc mijam to miejsce, bo przecież ono w buisness classie. Niemożliwe, bo ja mam bilet economy. Ale dalej nie ma takiego nru. Podchodzę do stewardessy, pokazuję jej bilet i tłumaczę, o co mi chodzi. A pani z uśmiechem informuje mnie, że nie zaszła żadna pomyłka i mam zmienioną klasę. Nie wiem, o co chodzi. Ale przydał się regulowany fotel i podnóżki...
Warszawa przywitała nas pochmurnie, ale nie ma śniegu. Mój sąsiad (Arab) stwierdził: no snow!!!
I znowu szybka odprawa i czekanie na odbiór bagażu. I to prawie jak czekając na wizę w Tz. "Tylko" 45 minut czekałam na swoją walizkę... Wreszcie wychodzę i kogo widzę? Moją Mamę z bukieciekim i łzami w oczach. Przywitanie i jedziemy na dworzec.
Jeszcze nie mamy biletów... Mama biegnie do kas, ja z walizą już na peron. Po kilku minutach przychodzi, że takie kolejki, że nie ma szans. Proszę Ją o pilnowanie bagażu i biegnę do kas - z boku dworca. I jakie moje zdziwienie. Stoi jedna pani, już płacą za bilet. Po 5 minutach jestem z powrotem machając nimi.
I tak doleciałam - dojechałam szczęśliwie do domu!

29 listopada 2013

104/2013: Port lotniczy im. Juliusa Nyerere - Dar Es Salaam (Tanzania, region Dar Es Salaam)

I w końcu się doczekałam! Tak szybkiego check in-u jeszcze nie miałam... Poproszono mnie o podejście, a cała kolejka za mną... Po nadaniu bagażu, odbiorze karty pokładowej, przejściu kontroli paszportowej schodkami na górę, czekając na boarding. I znowu szybkie przejście - byłam trzecia. Teraz wejście na pokład i lot: 16.45 - 23.20.

103/2013: Lotnisko Mwanza - Mwanza (Tanzania, region Mwanza)

I znowu pobudka o 5. Litości!!! Po godzinie 6 trzeba było się odprawić na samolot, wylatujący o 8. Również Fastjet. Dzisiaj było nawet widać Kilimanjaro. A potem to już same przygody: z niemożnością otwarcia drzwi - jak w samolocie taki i w busiku dojeżdżającym na lotnisko. Na szczęście skończyło się dobrze. I teraz czekam na kolejny check in. Tym razem do Dubaju. Kolejne 5 godzin!













28 listopada 2013

102/2013: Hotel Tilapia - Mwanza (Tanzania, region Mwanza)

Trzech mężczyzn i ja. Przyrządzanie potraw przy nas i tak w kolejności (więc nie dziwcie się mojej minie na zdjęciu obok - ileż można jeść?):
  • kuleczki ziemniaczane,
  • krewetki,
  • filety z tilapii,
  • kalmary,
  • kurczak z ryżem i warzywami,
  • stek.

Wszystko z dodatkami sosów: orzechowym, cebulowym i sojowym.
A na końcu lody.





101/2013: Droga - Kiabakari (Tanzania, region Mara) - Mwanza (Tanzania, region Mwanza)

I już w drodze powrotnej. Dziś etap pod tytułem: Kiabakari - Mwanza. Po wczorajszym oficjalnym pożegnaniu przyszedł czas na nieoficjalne. Jeszcze raz z siostrami, Gertrudą i oczywiście z Aurelią i Amonem. Łezka zakręciła się w oku, trzeba więc było wskoczyć do samochodu i ruszyć w drogę do Mwanzy. Kiedy przyleciałam witały mnie zebry i antylopy. Dziś wytrwale stały antylopy i dołączyły pawiany :)
Po trzech godzinach jazdy jesteśmy w Mwanzie u misjonarzy SMA. Mamy tutaj naszą bazę przewidzianą do 5.30. 
Ale przede mną jeszcze kolacja jubileuszowo-pożegnalna. Trzeba się przygotować :) 




27 listopada 2013

100/2013: Plebania - Kiabakari (Tanzania, region Mara)

W Kia zaś trwały przygotowania do mojego pożegnania. Dziękuję Aurelii za to. W podziękowaniu dostałam batik oraz strój afrykański (od sióstr). Dziękuję za miłe przyjęcie mnie do swojego grona. Niesamowite przeżycie i doświadczenie.













99/2013: Katedra pw. Matki Bożej Rodzicielki - Musoma (Tanzania, region Mara)

Dzień w Musomie to koszmar! Od rana jeździliśmy po niej załatwiając różne sprawy, tzn. ks. Wojtek załatwiał, ja sprawdzałam, ile stopni jestem w stanie wytrzymać. Chyba dużo skoro jeszcze jestem...
Jednym z punktów było zwiedzanie katedry i ogrodu różańcowego, gdzie był proboszczem przez prawie 4 lata. Widać ogrom pracy włożony w to miejsce...

A potem błogi czas w New Peninsula Hotel - z dobrym internetem :) W międzyczasie przepisałam test na grudniowe seminarium. Na koniec objazd po mieście, by odebrać zamówione rzeczy i powrót do Kiabakari.