Po
wejściu na pokład samolotu i znalezieniu swojego miejsca,
rozsiadłam się wygodnie pomiędzy Francuzem i panem z krajów
azjatyckich. Obok mnie miejsce wolne, więc czekamy na sąsiada.
Przychodzi pan, Afrykańczyk. I zaczyna ze mną rozmowę. Jak się
okazało w trakcie jej trwania, że wie, gdzie jest Kiabakari, a
pochodzi z Musomy i ks. Wojciech był jego proboszczem w latach
dwutysięcznych. Więc lot upłynął nam na czytaniu, spaniu i od
czasu do czasu miłej pogawędce (leciał potem do
Madrytu). Przylecieliśmy przed czasem. Kolejka do odprawy tranzytowej... Na nasze szczęście otworzyli dwie kolejne bramki i znowu przeszłam jako trzecia. A że znałam już rozkład lotniska, no to szybciutko na moje poprzednie miejsce.
Wyjmuję zadowolona mojego notka, próbuję się zalogować
i nic. Podchodzi do mnie chłopak z pytaniem, czy mam internet, bo on
walczy od 3 godzin. Stwierdziliśmy, że pewnie coś robią z siecią.
Nie pozostało mi nic innego jak sprawdzić skąd mam odlot (C16),
potem wziąć książkę, a w międzyczasie troszeczkę się
zdrzemnąć.
Oczywiście wiedziałam, że muszę się udać po kartę pokładową (przy poprzednich lotach dostałam od razu na oba samoloty). I jakież moje zdziwienie, kiedy na karcie bramka A10. Więc szybciutko do windy i zjeżdżamy na dół, potem w tramwaj i wysiadam na terminalu A. Bramka znaleziona i czekam.
Oczywiście wiedziałam, że muszę się udać po kartę pokładową (przy poprzednich lotach dostałam od razu na oba samoloty). I jakież moje zdziwienie, kiedy na karcie bramka A10. Więc szybciutko do windy i zjeżdżamy na dół, potem w tramwaj i wysiadam na terminalu A. Bramka znaleziona i czekam.
Zauważyłam,
że na wyświetlaczu pojawił się Bejrut. Podeszłam do panów,
pytając o Warszawę. A panowie, że Warszawa jest kolejnym lotem.
Więc wracam na swoje miejsce i czekam.
I nagle słyszę, że lot do Warszawy zmieniono na bramkę A14. Jest 6.35, boarding od 6.45. Udało się! I kolejne moje zdziwienie. Patrzę na kartę mam miejsce 7K. Wchodząc mijam to miejsce, bo przecież ono w buisness classie. Niemożliwe, bo ja mam bilet economy. Ale dalej nie ma takiego nru. Podchodzę do stewardessy, pokazuję jej bilet i tłumaczę, o co mi chodzi. A pani z uśmiechem informuje mnie, że nie zaszła żadna pomyłka i mam zmienioną klasę. Nie wiem, o co chodzi. Ale przydał się regulowany fotel i podnóżki...
Warszawa przywitała nas pochmurnie, ale nie ma śniegu. Mój sąsiad (Arab) stwierdził: no snow!!!
I
znowu szybka odprawa i czekanie na odbiór bagażu. I to prawie jak
czekając na wizę w Tz. "Tylko" 45 minut czekałam na
swoją walizkę... Wreszcie wychodzę i kogo widzę? Moją Mamę z
bukieciekim i łzami w oczach. Przywitanie i jedziemy na
dworzec.I nagle słyszę, że lot do Warszawy zmieniono na bramkę A14. Jest 6.35, boarding od 6.45. Udało się! I kolejne moje zdziwienie. Patrzę na kartę mam miejsce 7K. Wchodząc mijam to miejsce, bo przecież ono w buisness classie. Niemożliwe, bo ja mam bilet economy. Ale dalej nie ma takiego nru. Podchodzę do stewardessy, pokazuję jej bilet i tłumaczę, o co mi chodzi. A pani z uśmiechem informuje mnie, że nie zaszła żadna pomyłka i mam zmienioną klasę. Nie wiem, o co chodzi. Ale przydał się regulowany fotel i podnóżki...
Warszawa przywitała nas pochmurnie, ale nie ma śniegu. Mój sąsiad (Arab) stwierdził: no snow!!!
Jeszcze nie mamy biletów... Mama biegnie do kas, ja z walizą już na peron. Po kilku minutach przychodzi, że takie kolejki, że nie ma szans. Proszę Ją o pilnowanie bagażu i biegnę do kas - z boku dworca. I jakie moje zdziwienie. Stoi jedna pani, już płacą za bilet. Po 5 minutach jestem z powrotem machając nimi.
I tak doleciałam - dojechałam szczęśliwie do domu!